Po przeczytaniu tego, co media piszą o rozmowach ujawnionych przez WPROST dochodzę do wniosku, że naczelny i dziennikarze tego pisemka powinni stanąć przed sądem. Dlaczego? Bo z trzech rozmów (Nowak-ktoś tam, Belka-Sienikiewicz, Sikorski-Rostowski) tylko w pierwszej widzę interes publiczny w ujawnianiu.
Bo cóż takiego mamy w dwóch pozostałych? Ot jakieś tam polityczne interesy (ja cię poprę tu, ty mnie tam), trochę wulgaryzmów i dziwacznych poglądów. Nic czym mogłaby się zainteresować prokuratura. Ujawnione rozmowy szkodzą nie tylko owym politykom, lecz, a nawet przede wszystkim, Polsce. Tak, Polsce, przez ośmieszenie szefa NBP i ministra spraw zagranicznych. Przez ujawnienie tego, co Sikorski myśli o naszych sojusznikach (g... mnie obchodzi co myśli, podoba mi się za to co robi).
Przyznam, że nawet niespecjalnie mnie interesuje co owi panowie wygadywali. Bardziej to kto nagrał i dlaczego w tym momencie ujawnił. Rozmowa Sikorski-Rostowski nie toczyła się u Sowy, lecz w Pałacyku Sobieskich. Wychodzi na to, że to nie pracownik Sowy z małpiej zlośliwości nagrywał klientów, tylko mamy do czynienia ze zorganizowaną akcją. Kto mógł ją zorganizować? Widzę cztery możliwości:
1. Politycy PiS. Ale w tym przypadku nie pasuje czas wypuszczenia do mediów - bo czemu niby po wyborach do Europarlamentu i na długo przed wyborami krajowymi?
2. Jakiś "skrzywdzony" oszołom z naszych służb.
3. Sami dziennikarze Wprost.
4. Służby rosyjskie.
Jeśli Putin chce coś jeszcze wykombinować na Ukrainie, to wypłynięcie tych nagrań jest w jego żywotnym interesie. Po 1. Daje inne zajęcie naszym politykom, po 2. osłabia wiarygodność Polsii w świecie, po 3. wbija klina między Polskę i USA.
A Latkowski ma w życiu dziwny epizod, kiedy uciekając przed polskim wymiarem sprawiedliwości przebywał w Rosji. Co tam robił, z czego żył, jakie nawiązał kontakty?
Komentarze